Niedziela to dla nas coraz częściej czas relaksu i spędzania czasu z innymi, a nie praktyk religijnych – wynika z Raportu Kościoła. Kolejny rok spada procent wiernych uczestniczących w mszach świętych oraz przyjmujących sakrament komunii św. – można wyczytać z opublikowanych 10 grudnia 2020 roku dach Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Dotyczą one okresu przed pandemią i przed roznieceniem przez kościół ataków na środowisko LGBT oraz orzeczeniem Trybunału Julii Przyłęckiej wyroku w sprawie aborcji. Katolicka Agencja Informacyjna określiła te spadki jako „nieznaczne”, ale w rzeczywistości KK ma się czym martwić.
Według Raportu, w 2019 r. w niedzielnej mszy św. uczestniczyło 36,9% (w 2018 – 38,2%) zobowiązanych, czyli o 1.3 punktu procentowego mniej. Punktu procentowego, a nie procent. Rzeczywisty spadek uczestników mszy to ponad 3%, a przeliczając na liczbę wiernych – około 350 OOO katolików mniej na mszach niż w poprzednim 2018 roku. Z obowiązku uczestnictwa są wyłączone dzieci, które nie skończyły 7 lat i starsi, którzy mają problem z poruszaniem się. ISKK przyjął, że te dwie grupy to 18% wszystkich katolików. Po przeliczeniu 36,9% zobowiązanych to już tylko niecałe 30% wszystkich ochrzczonych. Spadek liczby wiernych jest w rzeczywistości jeszcze większy, ponieważ z roku na rok spada liczba zobowiązanych do uczestnictwa w nabożeństwach. O ile? W raporcie tego nie podano. Spadł również drugi niezwykle ważny dla KK wskaźnik czyli liczba wiernych przystępujących do Komunii świętej. Z 17,3% w 2018 roku do 16,7%, czyli o 0,6 % mniej. Po przeliczeniu daje to 399 tys. osób, podczas gdy rok wcześniej było to 423 tys.
W 2019 r. sakramentu chrztu udzielono 372,9 tys. osób, o ponad 3,5% mniej niż w 2018 r., co jest i tak zapewne liczbą zawyżoną, biorąc pod uwagę, że grubo przekracza liczbę urodzin (zresztą, zważywszy na stosowaną metodologię oraz na to, że Kościół jest sędzią własnej sprawie, należy do wszystkich tych danych podchodzić ostrożnie). Spadają oczywiście również inne wskaźniki. I tak m. in. spadła o 1% (w stosunku do poprzedniego roku) liczba księży diecezjalnych, liczba sióstr oraz żeńskich domów zakonnych (o około 2%), a uczniów uczęszczających na lekcje religii o 0,4%.
Co paradoksalne, zwiększyła się za to liczba parafii. W 2019 r. istniały w Polsce 10 tys. 382 parafie katolickie, co oznacza wzrost w stosunku do roku 2018 o 0,3%. Wiąże się to zapewne z otrzymywaniem przez KK darmowych działek dla każdej nowo powstającej parafii.
Trudno nie zauważyć, że spadek zaczął się wcześniej, a dane za 2019 rok tylko potwierdzają spadkowy trend, który prawdopodobnie jest już nieodwracalny. Przyczyn jest wiele i w zależności od tego kto bada padają różne odpowiedzi, ale warto przedstawić te najbardziej oczywiste. Kluczową sprawą jest zapewne dostęp do informacji (internet, niezależne media). Nie ma wątpliwości, że obraz Kościoła Katolickiego, zarówno w skali globalnej, jak i ograniczony do własnej diecezji czy parafii, dostępny w ostatnich dekadach dzięki nim, jest diametralnie różny od obrazu z czasów sprzed rewolucji informacyjnej. Zmieniła się też w ostatnich latach sytuacja demograficzna Polski. Wyraźnie zauważalny jest coraz mrneJszy wpływ babć i dziadków na światopogląd wnuków. Patrząc na wykres przedstawiający spadek uczestnictwa w mszach św. można zauważyć wyraźną korelację między okresami rządów (lub bezpośrednio po rządach) polityków prawicy, którzy jednoznacznie deklarowali, także w działalności politycznej, poparcie dla Kościoła, a przyśpieszaniem trendu {wyjątkiem był okres rządu Jerzego Buzka z lat 1997-2001). Z kolei jedyny wyraźny wzrost odsetka uczestników nabożeństw w Polsce po roku 1989 (z 43,1% do 47,5%) przypadał na lata 1993-1998, a więc czas rządów lewicy. Poczucie bezkarności hierarchów kościelnych i związane z tym jawne okazywanie pychy, pazerności oraz otwarte lekceważenie prawa i ludzi jest tego z pewnością istotną przyczyną.
Procentowy spadek uczestników nabożeństw według ISKK (100% to liczba zobowiązanych do uczestnictwa katolików)
Prezentowane powyżej dane to statystyczny obraz Kościoła w 2019 roku, który kilka miesięcy później wejdzie w wyjątkową sytuację epidemii. Raportu za rok 2020 zapewne nie otrzymamy, ale opierając się na danych spływających z mediów można się już pokusić o naszkicowanie wstępnego obrazu. Wydarzenia końca roku 2019 (film braci Sekielskich i „Kler” Smarzowskiego, nienawistny atak biskupów na osoby nieheteronormatywne, a później orzeczenie Przyłębskiej) zamieniły powolny spadek w lawinę. Oburzone odebraniem im praw do wyboru kobiety i popierający je mężczyźni wyszli na ulice miast i po raz pierwszy w takiej skali skierowali swój gniew na Kościół. Poczucie braku wpływu na rzeczywistość i strach przed ostracyzmem wreszcie przestały obezwładniać ludzi w Polsce. W internecie roi się od publikowanych aktów apostazji i dotyczy to również małych miast i wielu mniejszych miejscowości, gdzie opuszczenie Kościoła nie jest aktem anonimowym, tak jak wręczenie swojego aktu woli księdzu w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy innym dużym mieście.
Upadło tabu.
Po raz pierwszy od lat wypada już pisać prawdę o zbrodniach KK. W mainstreemowej prasie jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się doniesienia o pedofilskich wyczynach księży, ich ukrywaniu przez biskupów i roli kolejnych papieży (w tym Jana Pawła li) w tym procederze. Głośno zrobiło się o nadużyciach władzy, łamaniu prawa, przekrętach finansowych. A przecież zjawiska te w nie mniejszej skali miały miejsce już wcześniej, tyle że media udawały, że ich nie widzą. W efekcie, choć wyraźny spadek liczby dzieci na religii zaczął się już trzy, cztery lata temu, to co obserwujemy obecnie – to już tsunami. Według danych opublikowanych przez Fundację „Wolność od Religii” (zebranych przez wydział edukacji UMł:.), w trakcie trwającego roku szkolnego z lekcji religii w ł:.odzi zrezygnowało kolejnych 12 052 uczniów. W Poznaniu w tym samym czasie było to 1606 uczniów. Wiele wskazuje na to, że w obecnym roku odsetek uczęszczających będzie jeszcze niższy. Urząd Miasta w Szczecinie wyliczył, że w obecnym roku szkolnym około 40% uczniów nie zdeklarowało się lub zrezygnowało z uczestniczenia w lekcjach religii. Z kolei wrocławski Urząd Miasta informuje, że tylko 32% uczniów szkół ogólnokształcących czy szkół zawodowych jest zapisanych na religię. Tylko o kilka procent więcej jest w Poznaniu. Wydział edukacji, kultury i sportu Urzędu Miasta w Kielcach podaje, że w obecnym roku szkolnym z lekcji religii zrezygnowało aż 2023 licealistów, co stanowi 31% wszystkich uczniów tych szkół. W Warszawie tylko w czterech z osiemnastu dzielnic w czasie roku szkolnego 2020/2021 zrobiło tak 2,4 tys. uczniów szkół podstawowych. W efekcie coraz mniej godzin mogą zaoferować katechetom dyrektorzy, szczególnie w liceach. Nieraz zostaje tylko pięć osób z klasy, a to oznacza mniej godzin. Katecheci, jeśli chcą zarobić, muszą się przekwalifikować. Dyrektorzy dają czasem katechetom filozofię lub etykę, jednak tych godzin jest niewiele W odpowiedzi Katolicki instytut Ordo Iuris alarmuje, że „widoczny jest wyraźny trend powszechniania się korzystania z możliwości nieuczęszczania na zajęcia z religii albo etyki, szczególnie w dużych miastach i że dziś z religii jest za łatwo się wypisać.” Padają propozycje obowiązkowości tych zajęć.
W Krakowie liczba ślubów cywilnych w 2020 r. okazała się być większa, niż kościelnych. Pierwszy raz, odkąd istnieje tam Urząd Stanu Cywilnego. To historyczny, wiele mówiący o stanie polskiego połeczeństwa i Kościoła moment. W 2020 r. młode małżeństwa powiedziały sobie „tak” przed urzędnikiem aż 1437 razy, natomiast ślubów konkordatowych było jedynie 1277. Jeszcze lepiej sytuacja wygląda w Gdańsku. Tam ślubów cywilnych było 1382, a konkordatowych tylko 503. Braki księży i odpływ wiernych wymuszają na biskupach decyzje o łączeniu parafii. O takiej konieczności poinformował wiernych biskup łowicki Franciszek Dziuba w liście pasterskim na Wielki Post. Do łączenia parafii pod wspólnym probostwem przymierza się też archidiecezja częstochowska. O planach poinformował abp Wacław Depo. Tu, z 312 parafii, aż 180 ma tylko proboszcza. ,,Spowodowane jest to kryzysem powołań, śmiercią wielu księży, a także porzuceniem przez niektórych stanu kapłańskiego” – wyjaśnia abp. Na upadek potęgi Kościoła Katolickiego jeszcze trochę poczekamy, choć objawy tego upadku są już widoczne. Nadal jednak jest to potężna korporacja dysponująca gigantycznym majątkiem, a co za tym idzie władzą. Upadku moralnego nie doczekamy, bo Kościół zawsze był niemoralny. Miejmy nadzieję, że przy takiej zmianie świadomości społeczeństwa, jaką obecnie obserwujemy, następne rządy odważą się w końcu odebrać temu molochowi nienależne mu przywileje i zrealizuje się wizja świeckiego Państwa.
Marek Łukaszewicz
Prezes Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego