Marta Abramowicz

Marta Abramowicz (Dzieci księży (fragment)

Rok 1961. Samborowo. Mazury. Regina ma osiemnaście lat. Jest najmłodsza z dwanaściorga rodzeństwa. Wychowana w bardzo katolickiej rodzinie, widzi dla siebie tylko jedną drogę -zakon. Mieszkają na kupie, więc Regina przenosi się na strych. Dom stoi w centrum wsi, niedaleko most, naprzeciwko kościół. W kościele – ksiądz Bolesław Pętlicki. Starszy o dwadzieścia lat, nosi się po męsku, na sutannę narzuca skórzany wojskowy płaszcz. Na zdjęciu z wycieczki do Wieliczki siedzą koło siebie, Regina skromna, w chustce na głowie, trzyma na kolanach je­go czarny księżowski kapelusz.

Z nastaniem jesieni dni robią się coraz krótsze, szybciej za­pada zmierzch. ł:.atwiej się ukryć. Kiedy pierwszy raz ksiądz Bolek przystawia drabinę i wdrapuje się na strych, Regina jest przerażona. Ale po pierwszej nocy nie ma już dla niej odwrotu. Zgrzeszyć z mężczyzną to jedno, ale zgrzeszyć z księdzem? Czy Bóg może coś takiego wybaczyć? Ale przecież być bliżej księdza, to być bliżej Boga. Zanim położy się spać, zostawia uchylone okno.

Szybko zachodzi w ciążę. Kiedy brzuch staje się widoczny, przestaje wychodzić z domu. Ojciec chce ją ukryć w klaszto­rze. Ale Regina słyszała, że u zakonnic rodzi się w bólach, bez pomocy i za karę. Nie pojedzie. W październiku w domu przy­chodzi na świat Franek. Cała wieś szumi. Taki wstyd! Matka Reginy modli się o zmiłowanie.
Ale nie ma zmiłowania. Na wiosnę Regina znowu jest w ciąży.

Szybko zachodzi w ciążę. Kiedy brzuch staje się widoczny, przestaje wychodzić z domu. Ojciec chce ją ukryć w klaszto­rze. Ale Regina słyszała, że u zakonnic rodzi się w bólach, bez pomocy i za karę. Nie pojedzie. W październiku w domu przy­chodzi na świat Franek. Cała wieś szumi. Taki wstyd! Matka Reginy modli się o zmiłowanie.
Ale nie ma zmiłowania. Na wiosnę Regina znowu jest w ciąży.

Jedno ci nie wystarczyło?! – krzyczy matka. – I to z księ­dzem?! Czy ty pomyślałaś, jaka to hańba dla niego?! I posta­nawia: dziecko trzeba usunąć, bo to o księdzu źle świadczy. Co ludzie powiedzą? Sługę Bożego trzeba ratować. Wstyd, wstyd, taki wstyd!

Kilka dni później przybiega siostra Reginy. – Miałam sen! Dziecko musi żyć! W rodzinie poruszenie. Co się stało? – Jezus mi się objawił jako dzieciątko i wyciągał do mnie ręce. To znak. Dziecko musi żyć. Bóg tego chce. Matka Reginy zgadza się. Córka urodzi, ale potem odda dziecko w dobre ręce. Zaczyna się poszukiwanie odpowiedniej rodziny. W grudniu 1963 roku rodzi się Janusz. I wtedy po raz pierwszy zabiera głos Regina.

-Nie oddam mojego syna. Wychowam oboje.

Po latach powie Januszowi, kiedy będą w sąsiedniej wsi:
– U tej pani byś mieszkał, gdybym ciebie wtedy nie zatrzymała.
Kiedy pojawia się drugie dziecko, wieś huczy od plotek. Matka Reginy miała rację, że pierwsze to wpadka i można przymknąć oko, ale kolejnego już się nie podaruje. To ta, co zbałamuciła księdza! Skusiła! Ladacznica. Kurwa po prostu. O sprawie zostaje zawiadomiony biskup. Do Samborowa przy­jeżdża specjalna delegacja. Wzywają Reginę.

Czy ksiądz Bolesław Pętlicki jest ojcem twoich dzieci? -pyta wysłannik biskupa.

– Nie – szepcze.

– Na krzyż przysięgnij! Jest ojcem czy nie?!

Regina jest przerażona. Jeśli na krzyż skłamie, będzie po­tępiona na wieki. Ale Bolek błagał ją, żeby nie mówiła prawdy. Jego wtedy na drugi koniec Polski przeniosą albo gorzej, wy­rzucą, i jak będzie jej wtedy pomagał? Jak sama dzieci odcho­wa? Jeszcze wszystko może być dobrze, on będzie księdzem, da pieniądze, będą razem.

  • Przysięgam – Regina wyciąga rękę w stronę krzyża.

Kilka miesięcy później przychodzi jednak decyzja o prze­niesieniu księdza Bolesława do innej parafii. Daleko – do Klonu, pod Szczytno, trzy godziny drogi autobusem. Widują się dużo rzadziej. Co gorsza, chodzą słuchy, że parafianka z sąsiedniej wsi powiła Bolkowi dziewczynkę. Ale jeszcze wtedy Regina ma nadzieję, że się ułoży, że Bolek zabierze ją do siebie. W Samborowie nie może znieść już tych spojrzeń, tych uśmieszków, tych plotek. Jest wyklęta. Dla tej, która uwiodła księdza i wy­chowuje jego potomstwo, miejsca we wsi nie ma.
Synowie do Bolka mówią „wujku”. W papierach mają wpisa­ne nieprawdziwe imię ojca – biblijny Józef jako patron pasuje do tej roli najlepiej. Dzieci dowiadują się, że ich tato zginął w wypadku – wracał z pracy, w autobus, którym jechał, uderzył pociąg. Zmarł w karetce, w drodze do szpitala.
Regina wyczekuje spotkań. Ale te są coraz rzadsze i nie tak przyjemne. Najpierw wpadają sobie w objęcia, ale po godzinie zaczyna się kłótnia. Tematy są trzy: to, że Regina sama musi wszystko dźwigać, że Bolek nie daje pieniędzy, a obiecał, i że gdyby ją kochał, to dziewczyna ze wsi obok nie wychowywała­by jego dziecka. By załagodzić sprawę, Bolek zawsze przyrze­ka, że zamieszkają blisko siebie i będą wieść spokojne życie. Kiedy? Już niedługo.

W końcu po sześciu latach zabiera ją z Samborowa, ale nie do siebie, tylko na Wybrzeże. Kupuje dom w Gdyni, dwa pokoje z kuchnią, toaleta na zewnątrz. Tłumaczy, że niedługo przenie­sie się blisko niej, że wszystko będzie dobrze.
Przed dziećmi ukrywają, co ich łączy. Czasem pocałunek. Czasem objęcie. Sąsiadka zagaduje małego Janusza: – A gdzie śpi ten ksiądz, co do was przyjeżdża?
Jak to gdzie? – dziwi się. Przecież wie, że mamy tylko dwa łóżka.

  • Wujek śpi na kanapie z mamą. A my w swoim pokoju – odpowiada grzecznie.

W Gdyni, na początku jest wielka rozpacz, bo Regina nie może dostać pracy bez meldunku, a meldunku nie może do­stać bez pracy. Kończą się pieniądze od Bolka. W końcu udaje jej się ubłagać dyrektora domu dziecka. Pracuje jako kucharka od szóstej rano do szóstej wieczorem.

Janusz z bratem sami wstają, sami robią sobie śniadanie, a po szkole idą do domu dziecka. Tam odrabiają lekcje, grają z kolegami w piłkę, jedzą kolację. Dyrektor się zgadza. Przecież to półsieroty, ojciec zginął w wypadku. Wdowie trzeba pomóc. W domu dziecka mogą się bezpiecznie schronić.
Kiedy przychodzi czas pierwszej komunii, Regina decyduje, że starszy Franek poczeka rok na młodszego Janusza. Pójdą razem, w Klonie, przyjmą ciało Chrystusa z rąk swojego ojca. Nie zapraszają jednak gości na parafię, tylko jadą dwie godziny samochodami do Samborowa. Lepiej tak, niżby plotki były.
Raz na kwartał Regina zabiera chłopców w odwiedziny do Bolka. Najpierw w Gdyni łapią kolejkę elektryczną do Tczewa. Tam przesiadka w osobowy do Szczytna, a potem jeszcze au­tobusem do Klonu. Dzieci, zmęczone podróżą, kładą się do łóżka, a Regina bierze się do roboty. Zamiata, myje podłogi, szoruje garnki. Gotuje na zapas, robi weki. Przez chwilę czuje się potrzebna.
Kiedy ksiądz Bolesław zostaje przeniesiony do Rozóg, bie­rze sobie na parafię gosposię. Mówi, że jest już stary, po sześćdziesiątce i potrzebuje kogoś do opieki. Jest jeden szko­puł, gosposia ma tyle samo lat co ich najstarszy syn – dwa­dzieścia. Regina wie, co to oznacza. Kiedy pyta wprost, Bolesław nawet nie próbuje ukryć przed nią swojego roman­su …

Marta Abramowicz – dziennikarka, badaczka, psycholożka. Autorka książek „Zakonnice odchodzą po cichu”(2017) i „Dzieci księży” (2018). Reportażu uczyła się pod okiem Hanny Krall. Napisała wiele tekstów lekkich, gazetowych, i sporo poważniejszych, naukowych, w tym kilka książek. Robi badania społeczne, najczęściej o ludziach, którym trudniej się od­naleźć. Zawsze najbliżsi jej byli wykluczeni, więc od lat z różnymi organizacjami pozarządowymi szuka sposobów na zmia­nę świata.

  • Artykuł archiwalny z czwartego numeru PRZEGLĄDU ATEISTYCZNEGO

Marek Łukaszewicz

Avatar for MARTA ABRAMOWICZ

MARTA ABRAMOWICZ

Udostępnij

Więcej od autora: