BARTOSZ BOLECHÓW
Kiedy rodził się mój syn, jego mama rzucała mięsem tak, że zawstydziłaby najbardziej zatwardziałego grypsującego recydywistę. Ostatnią rzeczą, która przyszłaby mi wtedy do głowy, byłoby oburzanie się na język nieprzystojący Matce Polce w tej jakże wzniosłej chwili wydawania na świat nowego członka bohaterskiego narodu. Oraz upominanie jej, żeby zachowywała się ciszej i rodziła z klasą, bo zaburzone zostało moje delikatne poczucie dobrego smaku.
Pewne słowa zostały stworzone do tego, aby używać ich w okolicznościach granicznych – soczysty bluzg przynosi ulgę w bólu, pozwala odreagować strach, kanalizuje wściekłość. Przekleństwa sygnalizują pozanormalność sytuacji. Są sygnałem alarmowym. Przynajmniej, jeśli mamy do czynienia z człowiekiem kulturalnym. Cham bowiem używa przekleństw jak troglodyta chrząknięć, czyli z konieczności powodowanej ubogim zasobem słownictwa. No i wrodzonego braku subtelności.
Pewne komunikaty powinny zostać sformułowane z największą możliwą dosadnością. Nawet Tuwim, mistrz kultury słowa, prosił „mądrale, oczytane faje” oraz licznych innych bliźnich, aby go w dupę pocałowali. Przekleństwa mają swoje funkcje. I ludzie kulturalni powinni dbać o to, by używać ich zgodnie z owymi funkcjami. Z tego powodu nie zgadzam się z panem profesorem Bralczykiem – hasło protestu jest doskonale dopasowane do okoliczności. Kiedy bowiem należałoby krzyknąć „wypierdalać!”, jeśli nie dziś? Podobna, równie doskonała okazja, może się już za naszego życia nie wydarzyć. Nie warto jej zmarnować.
Dlatego teraz, gdy polskie kobiety usiłują urodzić nam nową, lepszą, normalniejszą Polskę, zwracam się z apelem do mężczyzn, żeby przestali ciamkać z oburzeniem na język ich protestu. Panowie, przestańcie udawać damy dworu i robić z siebie idiotów! Rzucacie kurwami, kiedy was ochlapie przejeżdżający samochód albo walniecie się młotkiem w palec, a wymagacie od kobiet, żeby używały form grzecznościowych w stosunku do ludzi, którzy mają je za nic, którzy odbierają im człowieczeństwo, traktując jak część państwowego inwentarza i pojemniki na płody. Pomyślcie odrobinkę, zanim znowu zaczniecie ględzić o formach estetycznych.
Zrozumcie, wściekłość i frustracja muszą znajdować swoje ujście. Ludzie rzucają bluzgami, żeby nie rzucać koktajlami Mołotowa. Gwałtownie wzmożeni estetycznie fachowcy od wszystkiego, od pana Rzeplińskiego, po pana Lisa, powinni wykorzystać zatem znakomitą okazję do powstrzymania się od wyrażania własnego absmaku, który jest zdecydowanie nie na miejscu. Gdy kogoś masakrują na ulicy, to się go nie upomina belferskim tonem, żeby przestał brudzić chodnik krwią i poprawił krawat. Albo żeby nie machał łapami, próbując się bronić, bo to dżentelmenowi (czy damie) nie przystoi. Fakt, że troglodyci rządzący naszym państwem wbili się w garnitury i masakrują kobiety zza biurek, przy użyciu paragrafów, a nie gazrurek (chociaż i na to przychodzi pora, jak było widać dzisiaj w stolicy) niczego tu nie zmienia.
Oburzanie się na słowo „wypierdalaj” w naszym totalnie schamiałym kraju, w którym słowa „kurwa” powszechnie używa się w roli przecinka (szczególnie w męskich konwersacjach i monologach) to przejaw ekstremalnej hipokryzji lub równie ekstremalnego paraliżu umysłowego. Jak mówił Bruce Lee w „Wejściu smoka”, należy patrzeć na Księżyc, a nie na palec, który na niego wskazuje. To dobry przykład, bo dzisiaj „wypierdalać!” też jest rodzajem drogowskazu. No i pojawia się w tej historii również Księżyc…
„Wypierdalać!” jest objawem, nie chorobą. Przyjrzyjcie się tej ostatniej. Żyjemy w rozpadającym się państwie, rządzonym przez szaleńców, łajdaków, psychopatów, ciemniaków, drobnych cwaniaczków, nieuków i fanatyków. W groteskowej dyktaturce żałosnego człowieczka, który karierę polityczną zrobił grając na najniższych ludzkich instynktach, a teraz usiłuje zaszczuć polskie kobiety faszystowskimi bojówkami. W społeczeństwie z gigantycznymi deficytami zaufania do ludzi i instytucji, znajdującym się na krawędzi chaosu i wojny domowej. Więc przeklinanie jest jak najbardziej wskazane i adekwatne do okoliczności.
Nasze dziewczyny próbują urodzić nam dzisiaj nową Polskę, więc, do kurwy nędzy, nie utrudniajcie im tego swoim kretyńskim cmokaniem. Bluzgają, bo poród to rzecz bolesna i niełatwa. I lepiej dla nas wszystkich, żeby się ta próba nie skończyła poronieniem. Bo następna może nam się nie trafić przez kilka dekad. Teraz jest doskonały moment na przekleństwa – po to je właśnie stworzono. Jeśli nie chcecie albo nie potraficie pomóc, to przynajmniej zamknijcie jadaczki.
Albo wypierdalajcie.
Tekst na FB z 21 października 2020 r.