Kto powstrzyma homofobię?

Grzegorz Miecznikowski

Mam 9 lat. Jestem zafascynowany łyżwiarstwem figurowym. W tym czasie podkochuję się w Jewgieniju Pluszczence. I nie rozumiem, dlaczego miałoby być to coś złego. Wymsknie mi się to zaraz przed telewizorem, kiedy Pluszczenko wykręci poczwórnego toe loopa. Ojciec będzie uderzał moją głową o ścianę, dopóki nie stracę przytomności.

Mam 16 lat. W czasie rodzinnej awantury, w stresie, w panice, zrobię coming out. Zostanę wyrzucony z domu. Pierwszą noc będę tułać się po mieście. Bez niczego – bez ciuchów na zmianę, bez cieplejszej kurtki, bez telefonu, żeby do kogoś zadzwonić i bez celu. Będzie zimno. Zmarznę. Pomyślę, czy nie skoczyć z mostu. Dwa kolejne dni będę nocował u swojej znajomej pod Warszawą. Później wrócę do rodzinnego mieszkania. Nigdy więcej nie nazwę go już jednak domem.

Dwa lata później pójdę na studia. Długo nie będę nikomu mówił o mojej orientacji. Zaprzyjaźnię się wtedy z Radkiem, bardzo inteligentnym chłopakiem z bardzo dobrego domu, poznanym na gejowskim czacie. Radek studiuje na innym kierunku na UW. Różnić będzie nas wszystko, a jednak również wszystko łączyć. Ja wyjadę za jakiś czas na studia do Kijowa. On zostanie w Warszawie. Kiedy wrócę, jego już nie będzie. Kilka tygodni przed moim powrotem z Kijowa popełni samobójstwo. Ja dowiem się o tym od wspólnych znajomych. Dowiem się też, że po „wyjściu z szafy” wyszedł też z domu, znaczy – został z niego wyrzucony. A wcześniej pobity przez ojca i brata przy udziale zawołanego na egzorcyzmy księdza. Nigdy nie poznam jego miejsca pochówku. Nigdy nie będę mógł zapalić dla niego znicz.

Mam właśnie 20 lat. Stoję przed klubem Organza na Sienkiewicza. Mój hetero-przyjaciel, Kuba, z którym chodzimy razem oglądać mecze do pubów, chce ze mną poważnie porozmawiać. Ania i Agata powiedziały mu, że jestem gejem. Bardzo się tej rozmowy boję. Kuba daje znać, że nic się między nami nie zmienia. Za chwilę będziemy się przytulać razem z dziewczynami. Pierwszy raz poczuję się w pełni zaakceptowany.

12 lat temu na służbowy telefon zadzwoni do mnie ojciec. Numer znajdzie w sieci, na stronie agencji, w której wówczas pracuję. Będzie krzyczał do mnie, że jestem śmieciem i zabroni mi używać nazwiska Miecznikowski. Życzy mi, żebym szybko umarł, najlepiej w męczarniach na AIDS. A jak nie, to sam mnie znajdzie i nie będzie tak łaskawy jak „gejowski wirus”. To nasza ostatnia rozmowa.

Mam 28 lat. Jest rok 2016. Dokładnie 23 maja. Od dzisiaj za sześć dni, ok. godz. 13.00, zadzwoni do mnie siostra mojego byłego chłopaka. Pierwszego chłopaka. Poinformuje mnie, że Andrzej powiesił się w swoim żoliborskim mieszkaniu. Powie też, że zostawił dla mnie list. Nauczę się go na pamięć. Każdego słowa, które wyrażało ból z powodu niezrozumienia, nienawiści i homofobii. Także tej zinternalizowanej. Dwa razy do roku wpadnę do Andrzeja na Cmentarz Bródnowski z butelką złotej tequili. Będziemy pić ją pół na pół. A ja przy tym będę zawsze ryczał jak bóbr. Zresztą będę również płakał jak bóbr, kiedy usłyszę o samobójstwach Romy, Kacpra, Dominika, Milo, Wiktora i Michała. Osób, które się zabiły w wyniku homofobii. W ciągu ostatnich kilku lat. I będę płakał, kiedy pomyślę, ile takich historii nie ujrzało światła dziennego. Jak ta Radka czy Andrzeja.

Życie toczy się jednak cały czas dalej.

Rok 2017. Stracę duże zlecenie z powodu homofobii.

Rok 2018. Zostanę pobity nad ranem przed klubem Pogłos, bo „geje wyglądają, jakby mieli za dużo pieniędzy”.

Rok 2019. Oberwę petardą i butelką na Marszu w Białymstoku.

Rok 2020. Prawie stracę firmę, bo kontrahenci boją się współpracować z osobą LGBT+ dzięki kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. Wtedy też zostanie zrobione to zdjęcie i nim zilustrowany tekst w Gazecie Wyborczej o homofobii w biznesie.

W tym samym roku zostanę zaatakowany również przez swojego sąsiada i trzy razy aresztowany. A w areszcie upokorzony. Będę rozważał wyjazd, a kilka tygodni później, kiedy zacznie mi się kolejny epizod depresyjny, stanę ok. 5 rano na parapecie mieszkania na 11. piętrze na Mokotowie. Zapalę papierosa i będę chciał skoczyć.

Mam 34 lata. Jest Wigilia. Dzisiaj przyjdą do mnie, jak co roku, samotne osoby LGBT+ lub te, które nie mogły spędzić Świąt z „drugą połówką”. Po wszystkim pójdę na spacer. Mroźne powietrze będzie orzeźwiające. Zresztą jak i to, że moja mama nagotuje kapusty z grzybami i przygotuje kutię dla „tęczowych gości”. A dając mi sprawunki powie, że jest „dumna z tego, co robię”. Dzisiaj w nocy, na spacerze, przez Messengera zadzwoni do mnie Piotr z Podkarpacia. Obserwuje mnie w social media, bo pracujemy w tej samej branży i nie wie, co ma teraz zrobić. Wieczór wigilijny minął mu na słuchaniu wyzwisk oraz rozmowie z księdzem o terapii konwersyjnej. Miałby ją zacząć za tydzień. Równo w swoje urodziny. Rozważa różne opcje. W tym samobójstwo. Na szczęście do niego nie dojdzie. Dzisiaj zerwie kontakt ze swoją rodziną i w pośpiechu wyjedzie pierwszym pociągiem. Za kilka tygodni napisze do mnie, że jest spokojniejszy i czuje się sobą. Zaczął się nawet umawiać z pewnym chłopakiem, którego poznał przez koleżankę. Za kolejnych kilka tygodni dowiem się, że się oficjalnie wyoutował. I przestał się bać siebie. W wieku 41 lat.

Sylwester 2020. Razem z najbliższymi życzymy sobie, żeby było lepiej. Żeby nikt nie trafiał do aresztu, nikt z nas nie padł ofiarą pobicia i żebyśmy mogli w końcu normalnie, jak ludzie, żyć. Sąsiedzi wtórują nam z radością do śpiewanego o północy „***** ***”.

Ale jest już rok 2021. Nadal odpisuję na homofobiczne komentarze pod postami. Dzisiaj na terapii porozmawiamy z Barbrą The Psycho o postępach, które robię. O tym, jak długo czułem się niewystarczający, nie zasługujący na miłość, o moim syndromie zbawcy i o zbyt dużej odpowiedzialności za innych. Także o tym, że nadal nie jestem w stanie zrozumieć homofobii i nienawiści do osób nieheteronormatywnych. Tej nienawiści, która kilkukrotnie spustoszyła życie mi i moim bliskim. A nawet go ich pozbawiła.

Jest rok 2021. Nadal muszę udowadniać, że jestem człowiekiem jak każdy inny, że chciałbym adoptować dziecko, bo będę superojcem i pozbawianie mnie tej możliwości to czysta złośliwość. Że chciałbym wziąć legalny ślub ze swoim partnerem, bo nasze życie to nie tylko seks. Nadal muszę walczyć o to, żeby czuć się, po prostu, bezpiecznie.

Jest rok 2021. Nadal, muszę pracować dwa razy ciężej niż heteroseksualni koledzy i koleżanki, bo tak, moja orientacja ma znaczenie i dla wielu osób jest nieistotna tylko wtedy, kiedy jestem wybitny, a nie tylko dobry w tym, co robię.

Mamy 17 maja 2021 roku. Polska po raz kolejny została uznana najbardziej homofobicznym krajem Unii Europejskiej przez ILGA-Europe. Dzisiaj obchodzimy też #IDAHOBITDAY, czyli Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. To coroczne święto na pamiątkę usunięcia 17 maja 1990 roku przez Światową Organizację Zdrowia homoseksualizmu z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, mające na celu zwrócenie uwagi na doświadczaną przez osoby #LGBT+ przemoc i dyskryminację.

W naszym kraju codziennie. Na wielu płaszczyznach. Na coraz większą skalę.

To nie jest tylko i wyłącznie moja historia. To historia wielu osób LGBT+, które możesz znać, które mijasz codziennie na ulicy, które mieszkają obok.

Takie właśnie historie pisze homofobia. A wiesz, kto może ją powstrzymać?

Ty.

Grzegorz Miecznikowski – aktywista LGBT, vloger, specjalista ds. marketingu, w szczególności w mediach społecznościowych

Rafał Betlejewski

Avatar for Grzegorz Miecznikowski

Grzegorz Miecznikowski

Udostępnij

Więcej od autora: