J’ACCUSE!

Foto: Marek Łukaszewicz

Nina Sankari

J’ACCUSE! – powiedziała w sądzie 20.02. br. Anna Zawadzka, oskarżona o popełnienie przestępstwa z artykułu 195, paragraf 1 : „Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

W dniu 3.04 2016 r. w Kościele Św. Anny w Warszawie (podobnie, jak w całej Polsce) był odczytywany list Konferencji Episkopatu Polski, żądający „pełnej ochrony życia nienarodzonych” czyli całkowitego zakazu aborcji. Podczas odczytywania tego listu pojedyncze kobiety zaczęły w milczeniu wychodzić z Kościoła Św. Anny. Jednocześnie z głębi kościoła zaczął się donosić głos kobiety protestującej wobec ingerencji Kościoła w prawa kobiet. Materiał filmowy dostępny w Internecie zarejestrował słowa kobiety, m.in. o tym, że Kościół powinien raczej zająć się sprawą pedofilii w swoim łonie. Widać na nim, jak kobietę zaczynają szarpać mężczyźni przy wtórze krzyków żądających, żeby wyszła z kościoła, co czyni. Tą kobietą była Anka Zawadzka Zet, znana feministka, działaczka LGBT+, lewicowa publicystka. Poseł PiS Stanisław Pięta złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, która przesłała do sądu akt oskarżenia A. Zawadzkiej.

Warto przyjrzeć się listowi biskupów oraz okolicznościom, w jakich się pojawił. Znalazły się w nim m.in. takie sformułowania: „W kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie z 7 stycznia 1993 roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję.[…]. Prosimy parlamentarzystów i rządzących, aby podjęli inicjatywy ustawodawcze oraz uruchomili programy, które zapewniłyby konkretną pomoc dla rodziców dzieci chorych, niepełnosprawnych i poczętych w wyniku gwałtu.”Był to głos poparcia biskupów dla projektu całkowitego zakazu aborcji złożonego w Sejmie przez fundamentalistów katolickich w marcu 2016 r. W projekcie „Stop aborcji” stan zdrowia kobiety nie stanowił przesłanki do aborcji, dopuszczono jedynie działania ratujące życie kobiety. Wywołało to pierwszą falę masowych protestów, których kulminacją był Czarny Protest, w którym wzięły udział tysiące katoliczek. Fundamentalizm religijny miał więc być narzucony przez władzę świecką i finansowany z kieszeni podatników, w tym niewierzących, o których nie zapomniano w liście. Zapomniano jednak o słowie, które w tym liście nie padło ani razu: KOBIETA. Czy należy się dziwić, że kobiety zareagowały na tę bezprzykładną arogancję? Przypomnienie tamtej atmosfery pozwala lepiej sytuować protest kobiet opuszczających Kościół Św. Anny w czasie odczytywania listu biskupów, a także reakcję Anny Zawadzkiej.

W czasie rozprawy Anka Zet skorzystała z prawa do odmowy składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania, ograniczając się do odczytania przygotowanego wcześniej oświadczenia. Publikujemy w całości to znakomite wystąpienie nawiązujące do najlepszych tradycji obrony wolności jednostki, w tym wolności sumienia i obrony praw osób dyskryminowanych z motywacji religijnej. W tym przypadku kobiet i LGBT+. Anka Zet nie poprzestała w nim na obronie własnej, stawiając hierarchów stan oskarżenia. Po każdej grupie zarzutów następowało przejmujące podsumowanie:

„Choć szkodzą Kościołowi, nie stoją na moim miejscu, oskarżeni przed sądem.”

Zeznania złożył także świadek oskarżenia – ksiądz, który odprawiał w kościele Św. Anny mszę w dniu zajścia. Adwokat oskarżonej musiał trzykrotnie zadawać mu pytanie o to, czy odczytywanie listów, komunikatów i ogłoszeń parafialnych należy do liturgii eucharystycznej. Świadka zawodziła kilkakrotnie pamięć. Nie skorzystał też szansy do okazania chrześcijańskiego miłosierdzia, domagając się ukarania Anny Zawadzkiej z użyciem Kodeksu Karnego, a nie wewnętrznych, kościelnych kar.

Trudno powstrzymać się od refleksji nad instrumentalizacją prawa przez Kościół w Polsce. Z jednej strony, nie chce on uznać prawa byłych katolików, domagających się wykreślania ich nazwisk z rejestrów kościelnych na mocy prawa powszechnego (Ustawa o ochronie danych osobowych),  upierając się przy jurysdykcji kościelnej, a z drugiej – żąda dyscyplinowania katolików  w kościele przy pomocy prawa powszechnego.

Rafał Betlejewski

Polska wolnomyślicielka, działaczka feministyczna, ateistyczna i laicka, tłumaczka, publicystka. Prelegentka na wielu międzynarodowych konferencjach m.in. w Paryżu, Londynie, Rzymie, Kolonii, Oslo, Malmo, Kairze, Bejrucie. Redaktorka naczelna Przeglądu Ateistycznego, Wiceprezeska Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego

Udostępnij

Więcej od autora: